Relacja ze stażu: Francja 2013 – Hotel Eole / Dunkierka

Magdalena Polak
studentka lingwistyki stosowanej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej
Staż Francja 2013 r. – Hotel EOLE w Dunkierce

George Bernard Shaw niegdyś powiedział: „Wyobraźnia jest początkiem tworzenia. Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz, chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu tworzysz to, czego chcesz”Te wakacje jeszcze bardziej uświadomiły mi, że chęć to już połowa sukcesu. Życie jest zbyt krótkie, by się zastanawiać. Trzeba osiągać zamierzone cele, spełniać marzenia, po prostu być szczęśliwym.

Jestem studentką lingwistyki stosowanej w Lublinie, a ściślej mówiąc studiuję język angielski i francuski. Wszyscy dobrze wiemy, że nic tak dobrze nie pomaga w nauce języka obcego jak kontakt z rdzennymi mieszkańcami. Właśnie dlatego bez namysłu zgłosiłam swoją kandydaturę na staż we Francji. Wystarczyło napisać CV i list motywacyjny. To niewielki wysiłek a ogromna szansa, szczególnie dla osób o niskim budżecie.

Warunki stażu były godne pozazdroszczenia- opłacone bilety na samolot i TGV w obie strony, zapewnione pełne wyżywienie oraz nocleg w hotelu, w którym pracowałam. Wszystko miałam dosłownie „pod nosem”. Mój staż polegał przede wszystkim na pracy w kuchni, przygotowywaniu dań francuskich, ale także na pomocy w hotelu, np. organizacji dostaw, sporządzeniu dokumentów, obsłudze gości hotelowych bądź utrzymaniu czystości w pokojach hotelowych.

Czasami bywało naprawdę ciężko, ale taka jest praca. Największą wadą tego stażu były zbyt elastyczne godziny pracy. Wszystko zależało od liczby klientów, a to z kolei od pogody. Jednego dnia pracowałam 6 godzin, drugiego nawet do 10 godzin i nigdy nie było wiadomo co przyniesie kolejny dzień. Mniej więcej o godzinie 15-16 rozpoczynałam przerwę w pracy, która trwała do godziny 19. Był to czas na odpoczynek, nabranie sił. Niestety była to dla mnie niedogodna pora dnia. Utrudniało mi to umówienie się z innymi młodymi osobami pracującymi we Francji czy zaplanowanie wyjazdu, by pozwiedzać okolice. Jednak pocieszające było położenie hotelu, w którym pracowałam. Znajduje się on nad morzem, więc mogłam się tam zrelaksować w przerwie bądź po ciężkim dniu pracy. Mogłam zaczerpnąć choć odrobinę nadmorskiego słońca czy pospacerować po plaży.

W Dunkierce spędziłam 2 miesiące. Mimo tego, iż nie była to urokliwa Prowansja bądź Lazurowe Wybrzeże to miejsce było wspaniałe, malownicze. Dunkierka jest miastem portowym, a statki napływające z różnych państw nadawały mu niesamowity klimat. Mogłam siedzieć godzinami przy porcie i patrzeć się na znikające na horyzoncie żagle. Kąpiel morska oraz bezczynne leżenie na plaży również były cudownym doznaniem dla dziewczyny z południa Polski.

Możliwość zarobienia pieniędzy i nabycia doświadczenia jest bardzo ważna, ale grzechem byłoby być we Francji i nie pozwiedzać! Miałam duże szczęście, że Dunkierka jest położona zaledwie 15 km od granicy belgijskiej. W Belgii jest trochę taniej, lecz równie pięknie. Bardzo podobało mi się w Nieuwpoort oraz Veurne. Są to niezwykle zadbane miasta ze wspaniałą architekturą. Jednak najbardziej podobał mi się pobyt w Brugge, mieście zwanym „Wenecją północy” ze względu na możliwość przepłynięcia miasteczka gondolą po kanałach.

Należy wspomnieć również o krajobrazach francuskich! 🙂 Odbywając staż w Dunkierce miałam dosyć blisko do Lille- miasta studenckiego. Tam co tydzień odbywały się zorganizowane spotkania młodzieży z całego świata, studiującej bądź pracującej w regionie Nord-Pas-de-Calais. Można było nawiązać przyjaźnie z wieloma osobami z różnych państw, a także poczuć międzynarodową więź ludzką. Zakochałam się także w Bergues. Miasto to słynie z filmu „Bienvenue chez les Chtis”. Miło było pospacerować i odtwarzać w pamięci sceny zagrane przez Dany’ego Boona czy Kada Merada.

Będąc we Francji nie da się nie odwiedzić Paryża, światowej stolicy mody. Nawet ciężko jest opisać wrażenia z tego pobytu. Było prostu cudownie!!! Paryż jest miejscem, gdzie istnieje wyraźna granica między światem bogaczy a światem pozostałych ludzi. Tam życie budzi się dopiero nocą. Wieża Eiffla, Łuk Tryumfalny, Pola Elizejskie, Muzeum w Luwrze, Katedra Notre-Dame… Wartych zwiedzenia miejsc jest tak dużo, że trzy dni to zdecydowanie za mało na pobyt w Paryżu. A ja niestety nie mogłam tam pobyć dłużej. Zdecydowanie polecam wycieczkę do stolicy Francji, nie jest to ani przereklamowane ani brudne miasto jak niektórzy twierdzą.

Francuzi podróżują przede wszystkim TGV. Superszybkie pociągi osiągają prędkość nawet do 320 km/h. W przeciwieństwie do sytuacji na polskich drogach, tam długie dystanse są pokonywane z przyjemnością.

Kultura francuska urzekła mnie oczywiście swoją kuchnią. Dzień nie zaczyna się bez bagietki i dżemu, a w menu obiadowym nie może zabraknąć ślimaków, łososia, wołowiny, mul, ratatouille podanych z kieliszkiem wina. Na deser obowiązkowo crème brûlée, naleśniki, gofry bądź tarta. Francuzi są także miłośnikami serów. Gotują lekko i zdrowo, ale uwielbiają ogromną ilość słodyczy.

Ponadto, uwielbiam gościnność Francuzów. Mają oni bardzo miłe nastawienie do Polaków, w szczególności mieszkańcy regionu Nord-Pas-de-Calais. Wielu z nich ma polskich przodków i rozumie proste polskie słowa. Cenię Francuzów również za ich otwartość i chęć pomocy każdemu o każdej porze.

Pobyt we Francji był dla mnie wspaniałą przygodą i już tęsknię za Dunkierką. To był dla mnie test czy jestem już gotowa wejść w dorosłe życie, być odpowiedzialną za siebie, gotową do ciężkiej pracy. Często dokuczała mi odległość, która dzieliła mnie od domu, rodziny i przyjaciół. Jednakże jak to mówią: „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. A ten staż we Francji na pewno pozwolił mi się przekonać, że zawsze trzeba dążyć do spełnienia marzeń i nie bać się wyzwań.

W każdym miejscu na ziemi czekają na nas nowi przyjaciele i wspaniałe przygody. Także… powodzenia! 🙂